egzystencja.


04 stycznia 2012, 21:19

Wiem ze nie powinnam o tym głośno mówić, pisać, ale jest milion ludzi na świecie, którzy w tym samym momencie przeżywają to samo co ja. Tylko oni zrozumieją jak boli serce kiedy patrzy sie na cierpienie mamy. Uczucia, miłość wtedy nie są wtedy ważne, rozpływają sie. Moja historia jest bardzo długa, a raczej historia mojej mamy. Mam wrażenie że wszystko co złe już ją dopadło. Miała chyba najgorsze dzieciństwo jakie mogło jej sie przydarzyć, jako 12 letnia dziewczyna musiała zająć sie swoim rodzeństwem. Ale nie o tym. Cztery lata temu 28 listopada, mama przyjechała z Bielska, mówiąc tylko ze spadł na nią wyrok, byłam jeszcze dzieckiem, nie wiedziałam jak rak może zaatakować, jak może szybko pozbawić człowieka życia. Chemioterapia, naświetlania, miliony łez i ten przerażający strach. Operacja, wycięcie piersi wraz z węzłami. Po tym wszystkim życie toczyło sie dalej. Aż do 28 listopada 2011 roku, przeżuty raka na kości. Tym razem usłyszałam tylko 'umieram' . Chyba nie było takiego dnia, kiedy zadawałabym pytanie dlaczego? Po co? I czemu do cholery ja? Nie może mi po prostu chłopak odpisywać i to będzie największa tragedia w moim życiu?
Tyle już przeszłam, a staje sie coraz słabsza, coraz mniej we mnie 'MNIE' coraz więcej strachu. Jakiś zrządzenie losu? Czemu najpierw tak ciężko zachorował mój tata, później brat. Mnie też los nie oszczędził. Po czym los zabrał mi mojego najlepszego wujka, czemu teraz chce mi mamę zabrać? Chyba wciąż jestem za głupia na to żeby zrozumieć dlaczego tak jest. Pisze tego bloga, żeby sie poprostu wygadać, a obcym ludzią podobno najlepiej, nie chce współczucia, ani mówienia że będzie dobrze. Bo wiem ze tym razem tak nie będzie.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz